Odwiozłem Faith do pracy i modliłem się, żeby jej nie wywalili. Mam teraz dużo wolnego, więc pomyślałem o pójściu na siłownie. Dawno tam nie byłem. Kiedyś chodziłem tam prawie codziennie, ale to już nie ważne. Gdy wszedłem do środka, przypomniały mi się stare dzieje. Wszystkie panny, które tutaj uwiodłem, a później lądowałem z nimi w łóżku, wielki ból, który był objawem przetrenowania. To dzięki ćwiczeniom wyglądam całkiem przyzwoicie. To znaczy przyzwoicie dla mnie. Nie jestem jakimś grubym facetem, który preferuje śniadanie, obiad i kolację w McDonaldzie. Cieszę się, że w przeszłości tak o siebie zadbałem. Może nie jestem już taki sprawny jak dwa lata temu, ale nadal pamiętam ćwiczenia.
Podszedłem do recepcji, gdzie recepcjonistka o utlenionych blond włosach zaczęła mrugać oczami z zawrotną prędkością. Podała mi kluczyk do szafki, a ja szybko od niej odszedłem. Przebrałem się w sportowe szorty i biały, sprany podkoszulek, w którym najbardziej lubiłem ćwiczyć. Włosy ujarzmiłem bandamką i tak właśnie wyglądał mój strój. Nie wiedziałem za co najpierw się zabrać, więc podszedłem do bieżni i włączyłem tryb jogging. Był dobry na rozgrzewkę. Piętnaście minut biegania, a ja czuję się doskonale. Wziąłem do ręki ciężarek o wadzę 20 kilogramów. Z łatwością go podniosłem. Zginałem rękę jednocześnie podnosząc ciężar i tak powtarzając ćwiczenie. W końcu przeniosłem się na ring. Na środku wisiał wielki worek treningowy. Założyłem rękawice bokserskie i zacząłem uderzać i kopać w worek. Tak kiedyś pozbywałem się stresu.
Po wszystkim przebrałem się, a cycata recepcjonistka zapiszczała swoim wysokim głosem 'do zobaczenia Harry', owijając kosmyk włosa wokół swojego palca. Wsiadłem do auta i udałem się do sklepu. Kupiłem parę rzeczy do zjedzenia, pamiętając o tym, że moja lodówka jest już prawie pusta. Było około dziewiętnastej. Już miałem iść do kasy, ale zauważyłem Faith. Może mi się zdawać. Jednak, gdy podszedłem bliżej okazało się to prawdą. Faith w towarzystwie jakiegoś obcego faceta. Co do kurwy? Muszę do niej iść.
Faith's pov
Po pracy spotkałam przed sklepem Luke'a. W sumie sam mnie zaczepił, ale nie mogłam go spławić. Wyglądał naprawdę dobrze. Jego włosy są postawione na żelu. Ma czarne, dziurawe na kolanach rurki i t-shirt z logo zespołu AC/DC. Boże jego oczy. Można w nich utonąć. Do tego ten kolczyk w wardze, który non stop przygryza. Wygląda tak seksownie. Zapytał czy mam czas, bo właśnie wybiera się do sklepu. Postanowiłam poświęcić mu trochę swojego czasu i pójść z nim.
-Na prawdę nie wiem po co ci aż tyle bananów. -zaśmiałam się, szturchając go w ramię.
-Nie mogę? Nie pozwolisz mi? -wydął swoją wargę co wyglądało uroczo.
-Jeśli lubisz to je weź. -jest taki zabawny, świetnie się z nim czuję.
Naszą zabawę przerwał donośny krzyk słyszalny chyba na cały sklep.
-Faith! -to Harry.
Co on wyprawia? To zazdrość czy znowu chcę być dupkiem? Szybkim krokiem idzie w naszą stronę, jego szczęka jest mocno zaciśnięta. Wygląda jakby chciał kogoś zabić. O nie.
-Kto to jest? -wskazał na chłopaka obok mnie.
-Luke. -odpowiedziałam spokojnie i pewnie, aby udowodnić mu, że się go nie boję, chociaż ta czerń w jego oczach jest przerażająca.
-Ta Luke? Skąd go znasz i kim dla ciebie jest? -to do kurwy?
-Harry nie rób sobie żartów. Luke to mój kolega, poznałam go podczas biegania w parku. -jego oczy pojaśniały i zrobił się cały czerwony. Nie dziwię się, zrobił aferę bez powodu, nie cierpię tej jego ciemnej strony. Czasami jest nie do opanowania.
Nawet nie zauważyłam jak Luke zaciska pięści ze złości. Mam nadzieję, że się tu nie pobiją.
-Hej stary przepraszam za tą akcję, po prostu Faith to moja dziewczyna i..
-Czekaj co? -Luke zdawał się być zdezorientowany.
-Faith to moja dziewczyna. -Harry powtórzył przez zaciśnięte zęby, a jego oczy znowu poczerniały.
-W takim razie to ja przepraszam. -głowa mu opadła, myślę, że ze smutku, a potem odszedł wołając ciche 'pa' w moją stronę.
Czuję się strasznie. Czy Luke chciał być ze mną? Nie, przecież to tylko kolega. Bardzo go lubię, ale mam Harry'ego. Złapałam go za rękę, a jego ciało przestało być napięte. Nad chyliłam jego głowę i złożyłam delikatny pocałunek na jego różowych ustach. Teraz zdawał się być całkowicie odprężony. Nie przejmowałam się tym, że jesteśmy w miejscu publicznym, ja go po prostu potrzebowałam. Najwidoczniej on mnie też. Szukał mojej ręki, aż w końcu delikatnie za nią chwycił i zaprowadził mnie do wyjścia.
-Jak w pracy? -zapytał Harry, podczas przejażdżki jego samochodem do mojego domu.
-Ymm, nie najlepiej. -odwrócił twarz do mnie z miną mówiącą 'kontynuuj'. -Powiedzieli, że jeżeli jeszcze raz się spóźnię to mnie zwolnią.
-W takim razie nie możemy do tego dopuścić, prawda? -powiedział stanowczo. To wcale nie brzmiało jak pytanie.
-Nie możemy? Jaki twój w tym interes? -zapytałam ze zdziwieniem.
-Przecież wiesz, że się martwię. Będę po ciebie przyjeżdżał i zawoził do pracy.
-Naprawdę to zrobisz? -pokiwał głową. Dojechaliśmy do mojego podjazdu, więc rzuciłam mu się na szyję i wycałowałam tą idealną twarz. Wydał się zaskoczony, ale widać było ten jego chytry uśmieszek. -W takim razie do jutra.
Udałam się do mieszkania. Oczywiście cała w skowronkach. To takie kochane, że Harry będzie mnie codziennie podwoził do pracy. W takim układzie nie będę za nim tęsknić.
-A ty co taka szczęśliwa? -zapytała moja kochana mama. Tak teraz wszystko jest dla mnie kochane, kochane krzesło, kochany telewizor i mikrofalówka. A to dzięki najwspanialszemu chłopakowi na ziemi. Zielonookiemu, przystojniakowi z Londynu. Harry'emu.
-Pamiętasz tego chłopaka..
-Harry?
-Tak, więc... jest moim chłopakiem.
-Mówiłam, że to tylko czas, a będziecie razem. -objęła mnie.
-Dobrze mamo, uważaj, bo mnie udusisz. -zaśmiałam się, gdy uznałam, że za dużo tych czułości. -Ale mam też złe wiadomości.
-Co się stało? -mama ze prze szczęśliwej zmieniła się w zatroskaną. Powiedziałam jej o mojej sytuacji w pracy, ta z pogardą powiedziała jaka to ja nie jestem, że powinnam dbać o stawianie się w pracy punktualnie i żeby cieszył mnie fakt iż mnie jeszcze nie wyrzucili. Potakiwałam za każdym razem, a gdy skończyła poszłam do swojego pokoju udając smutną, choć w rzeczywistości byłam bardziej rozbawiona niż zawiedziona.
Spałam dosyć spokojnie. To trochę dziwne, bo zawsze, gdy mój dzień jest taki pogmatwany nie mogę nawet oka zmrużyć. Tym razem cieszyłam się na dzisiaj. Pierwszy raz pojadę z Harry'm do pracy. Ubrałam się w jasne jeansy i biały t-shirt. Pomalowałam się trochę inaczej niż zwykle, nie była to jakaś wielka różnica, poza tym, że użyłam cieniu do powiek. Uznałam, że nie wygląda to najgorzej, więc zbiegłam po schodach do kuchni biorąc do ust gofra. Zjadłam go pospiesznie i otworzyłam drzwi, w które przed chwilą ktoś zapukał. Ukazał mi się uśmiechnięty od ucha do ucha Harry. Włosy miał związane bandamką, a poza tym wyglądał normalnie. Normalnie to znaczy strasznie seksownie.
-Gotowa?
-Tak. -przywarłam moimi ustami do jego na powitanie. -Wpadniemy jeszcze do Starbucksa na kawę? -zapytałam, bardziej nakazując mu tak zrobić.
-Dla ciebie wszystko. -odpowiedział, gdy wsiadaliśmy do wielkiego Range Rovera.
Podjechaliśmy pod moją ulubioną kawiarnię. Harry zapytał mnie co ma dla mnie wziąć i udał się do środka. Po chwili wyszedł z dwiema kawami.
-Proszę. -podziękowałam mu i zatraciłam się w smaku pysznej kawy. Nim się zorientowałam byliśmy już przy sklepie muzycznym. Jeszcze raz mu podziękowałam i udałam się do środka niespóźniona. Dziwne uczucie.
czytasz=komentujesz :)
Nie miałam pojęcia, kiedy dodam ten rozdział, ponieważ w mój dom uderzył piorun i nie miałam internetu. Na szczęście już wszystko działa. Wiecie/nie wiecie tą opowieść można już czytać na wattpadzie na co was zapraszam :) tutaj link.
Wspaniałe xx /Ada
OdpowiedzUsuń