niedziela, 25 maja 2014

Chapter 8

Przeczytajcie notkę pod rozdziałem

Na dworze zaczynało się ściemniać. Nadal jesteśmy w szpitalu. Blondyn podchodzi do nas coraz bliżej i powtarza pytanie.
-Hazz? Więc co ty tu robisz?
Harry ma zaszklone oczy, ale podnosi się z ławki, a jego oczy mówią do mnie poczekaj. Pewnie, i tak już długo na ciebie czekałam.
Chłopaki wychodzą z zasięgu mojego wzroku na koniec korytarza. Harry nadal jest bardzo smutny, ale nie daje tego po sobie poznać. Idzie bardzo ociężale, tak że prawie opiera się na sylwetce kolegi. 

Harry's pov

Po cholerę przyszedł tu Niall. Zupełnie niepotrzebnie. Przecież to wszystko przez niego. Mam ochotę go za to zabić, ale daruję sobie taką akcję przy Faith. Jest większym idiotą niż myślałem. Po tym wszystkim nienawidzę go, ale nie jestem taki, aby kogoś nie wysłuchać. Zawsze myślałem, że można na nim polegać, a on? On zawiódł nas wszystkich. Gdyby nie naćpał się przed misją Zayn byłby cały. 
Ćpiemy praktycznie cały czas, ale nigdy przed zleceniem. Tak się cieszę, że Faith tego nie zauważyła, bo przed spotkaniem z nią tego nie robię. Nie chcę by znała mnie jako Harry'ego mordercę, ćpuna i seksoholika. Była dla mnie za dobra, właśnie dla niej chcę się zmienić, ale mam też znajomych, którzy mi to uniemożliwiają. Jednym z nich jest właśnie Niall. Pierdolony dupek, którego muszę znosić prawie codziennie. Zawsze coś spierdoli, a potem jest zadowolony. Ale co się teraz stało? Czyżby miał poczucie winy? Zaśmiałem się w myślach, bo nie mam siły na nic poza rozmową. Jestem naprawdę wyczerpany.
-Stary.. Ja przepraszam. -powiedział prawie szeptem blondyn.
-Że co? Jakoś w to nie wierzę.
-Uwierz. Nie wiem co mi odwaliło, tam no wiesz. Nie chciałem tego. -chłopak opuścił głowę i zakrył ją dłońmi.
-Gdybyś pomyślał, nie zaćpałbyś przez zleceniem. Jak zawsze wszystko spierdoliłeś, a Zayn musi ponosić konsekwencje. Wiesz co, lepiej módl się, żeby on przeżył, bo jak umrze to uwierz mi, zabiję cię. -warknąłem mu w twarz i nie mając już siły na nic poszedłem po dziewczynę i zawiozłem ją do domu. Gdy wszedłem do swojego domu, udałem się do łóżka i w sekundzie zasnąłem. 
Z rana obudził mnie dzwonek mojego telefonu. Energicznie wstałem z łóżka i podniosłem telefon do ucha, nie sprawdzając kto dzwoni.
-Ta? -zapytałem trochę ospałym głosem. Nie wyspałem się dostatecznie dobrze, więc osoba po drugiej stronie słuchawki nie mogła liczyć na nic więcej.
-Harry? Przepraszam, obudziłam cię? -powiedziała delikatnym głosikiem i od razu domyśliłem się z kim rozmawiam. 
-O Faith, nie obudziłaś mnie -skłamałem, nie chciałem by się o cokolwiek obwiniała, nawet o takie błahostki.  -Dlaczego do mnie dzwonisz?
-Chciałam zapytać jak się czujesz. Nie wyglądałeś za dobrze wczoraj.
-Nie jest źle, ale lepiej będzie jeśli się spotkamy. Co ty na to?
-Siódma? 
-Będę pod twoim domem. -uśmiechnąłem się i rozłączyłem. Może to właśnie ona mnie zmieni.

Faith's pov

Bardzo się cieszę, że z Harry'm wszystko w porządku. W dodatku zaprosił mnie na randkę. Mam dobre myśli co do dzisiejszego wieczoru.
Mam dzisiaj dzień wolny od pracy, więc postanawiam posprzątać. Zaczynam od łazienki. Zbieram ubrania walające się po niej, później pucuję lustro do połysku i wycieram podłogę. W pozostałych pokojach ścieram kurze i również wycieram podłogi po czym w kuchni zmywam naczynia. Po trzech godzinach uważam, że w domu jest czysto i postanawiam pójść pod prysznic. Pozwalam ciepłym strumieniom wody spadać na mnie, przez co czuję się zrelaksowana. Gdy kończę suszę się ręcznikiem i kieruję się do garderoby. Wybieram dla siebie czarną spódniczkę, sięgającą mi do połowy ud i czerwoną, koronkową koszulę, pod którą widać moją bieliznę, więc postanawiam założyć do niej biustonosz w tym samym kolorze by się nie wyróżniał. Chciałam wyglądać nieskazitelnie.
Zbliża się dziewiętnasta, więc kończę robić kreski. Perfumuję się i pakuję niezbędne rzeczy do torebki takie jak chusteczki, szminkę oraz portfel. Wiem, że Harry będzie chciał za mnie zapłacić, ale może uda mi się coś mu podrzucić do kieszeni. Po dziesięciu minutach słyszę dzwonek do drzwi, więc zakładam swoje czarne szpilki, biorę torebkę i otwieram drzwi. Moim oczom ukazuje się anioł. Wygląda jeszcze lepiej niż mogłabym pomyśleć. Ma na sobie czarną marynarkę, koszulę w groszki oraz czarne rurki. Do tego zamszowe buty, a w dłoni trzyma bukiet czerwonych róż. Włosy ma zaczesane do tyłu. Wygląda bardzo seksownie. Wręcza mi kwiaty, a ja odwdzięczam się mu buziakiem w policzek. Uśmiechnął się zawadiacko przez co motyle w moim brzuchu zaczęły wariować. Odłożyłam róże do wazonu i poszliśmy do jego samochodu. Jak zawsze otworzył mi drzwi. 
-Więc gdzie mnie zabierasz?
-Do mojej ulubionej restauracji. -spojrzał na mnie kątem oka i uśmiechnął się.
Po tym zapadła cisza, ale nie była ona niezręczna. Lubię tą ciszę. Zbliżaliśmy się do miejsca naszej randki. Harry parkuję pojazd. Chciał mi otworzyć drzwi, ale go uprzedziłam na co się troszkę zdenerwował, ale szybko mu przeszło. Oby nic nie zepsuło nam tej randki. 
Gdy weszliśmy do pomieszczenia, moje nozdrza ukuł zapach najrozmaitszych mięs, sosów i wina. Od razu polubiłam to miejsce. Było tu bardzo ładnie. Ściany miały kolor kremowy, a na nich były piękne krajobrazy. W kontraście do ścian stały ciemne stoliki z czerwonymi krzesłami, a podłoga była równie ciemna co stoliki. Widać, że mamy z Harry'm podobny gust. Podszedł do nas kelner i zapytał Harry'ego o nazwisko. 
-Styles. -powiedział z obojętną miną do kelnera, a ten pokierował nas do naszego stolika.
Był on w samym rogu restauracji. Harry zaplanował wszystko, tulipany były włożone do wazonu usadowionym na stoliku, a świece były zapalone. Chłopak odsunął mi krzesło na co mu podziękowałam. Wzięłam menu do rąk i palcem przejeżdżałam po daniach, odrzucając większość z nich zdecydowałam się na zupę borowikową i spaghetti. Harry również zamówił spaghetti, ale nie wziął zupy. Zrobiło mi się głupio. A co jeśli pomyśli, że się objadam? Już za późno by odwołać zamówienie, więc błagałam w myślach by nic sobie o mnie nie pomyślał. Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam mu uśmiech. Był taki uroczy. Pomijając tatuaże i kolczyk w wardze, które i tak już zdążyłam polubić. Tak szczerze to dzięki nim wyglądał bardziej seksownie. 
Kelner przyniósł moją zupę i powiedział, że za chwilę będzie gotowe spaghetti. Nie wiedząc czy mam zaczął jeść czy poczekać rzuciłam partnerowi pytające spojrzenie.
-Zacznij jeść. Jeśli nie dasz rady możesz mi zostawić, przecież się nie obrażę. -wybuchnęłam śmiechem jak najciszej potrafię, bo jesteśmy w miejscu publicznym i nie mam zamiaru odbierać zdziwionych spojrzeń innych gości restauracji. Zaczęłam jeść posiłek i zostawiłam resztę Harry'emu. Chłopak ucieszył się i skończył moją zupę. Kelner podał nasze drugie danie.
-O Boże jak to pachnie. -gdybym mogła, utonę w tym makaronie lub wyjdę za niego za mąż. Pachniało cudownie.
-Wiem, to moje ulubione danie tutaj. -zaśmiał się i po tym zaczęliśmy spożywać nasze spaghetti.
Zjadłam wszystko i Harry z resztą też. Przeprosiłam go i wyszłam do łazienki, by poprawić makijaż. Gdy skończyłam udałam się na moje miejsce. Zauważyłam, że Harry już zapłacił za rachunek. Wygarnę mu to później.  Usiadłam na krześle i zapytałam go czy możemy już iść. Pokiwał głową i podał mi mój płaszcz. Sam ubrał swoją marynarkę. Udaliśmy się do wyjścia, gdy nagle zatrzymała nas nieznajoma kelnerka.
-Wydaję mi się, że zapomniała pani torebki. -zerknęłam na miejsce, gdzie siedzieliśmy i rzeczywiście była tam moja torebka. Podziękowałam za poinformowanie mnie i udałam się po zgubę.
Udaliśmy się do range rover'a Harry'ego i pojechaliśmy jak myślałam do mojego domu. Ku mojemu zdziwieniu jechaliśmy do jego mieszkania. O co tu chodzi? Może się zapomniał.
-Harry, miałeś mnie zawieźć do domu.
-I zawożę. Tylko, że do mojego.
-Jak to? -nie odpowiedział mi.

czytasz=komentujesz ;) 
Wiem, że czytacie, ale chcę poznać waszą opinię, więc 3 komentarze = następny rozdział
Informowani
Ask Harry'ego
Ask Faith
Zapraszam też do czytania mojego drugiego ff ;) klik

wtorek, 13 maja 2014

Chapter 7

Kupuję kawę cynamonową w Starbucks'ie i pędzę na autobus. Ledwo zdążyłam, ale jeśli miałabym się spóźnić przez kawę to byłoby warto. W czasie jazdy autobusem, wyglądam przez okno. Nic ciekawego, ale jednak w Londynie zawsze jest magia. Niektórzy jej nie zauważają, lecz ona jest. Omijam London Eye, przy którym jak zwykle jest ogromna kolejka. Minęło pięć minut, to już mój przystanek. Wysiadam i rzucam uśmiech kierowcy, który już z pewnością mnie zna. W końcu jeżdżę tym autobusem prawie codziennie. Gdy wchodzę do budynku napotykam Troy'a, który przyjacielsko się do mnie uśmiecha i krzyczy 'cześć' w moją stronę. Odpowiadam mu i kieruję się na zaplecze by zmienić strój.
Do sklepu wchodzi grupka turystów, ale jeden przykuł szczególną uwagę. To nie był turysta, to był Harry. Zaczął się do mnie zbliżać, nie wiem co robić. Po prostu będę stała przy ladzie i potraktuję, go jak zwykłego klienta.
-Cześć kwiatuszku. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? -powiedział uroczo jak zawsze, ale brzmiało jak pytanie.
-Hej, tak właściwie za minutę mam przerwę.
-Dobrze poczekam.
Obsłużyłam ostatniego faceta, który postanowił się ze mną kłócić o cenę, ale ostatecznie i tak wygrałam. Czas na przerwę...
Harry czeka przy drzwiach zaplecza, sprawdza coś na telefonie i sądząc po jego minie jest zły. Co mam teraz zrobić, jeśli się odezwę może na mnie wybuchnąć, ale ufam mu i myślę, że nic mi nie zrobi.
-Harry..-powiedziałam prawie szeptem.
Podniósł głowę, schował telefon do kieszeni spodni i przeczesał włosy ręką. Patrzy się na mnie, ale nic nie mówi. Wyciągnął ramiona tak jakby chciał, żebym do niego podeszła. Tak też zrobiłam. Objął mnie w pasie, a ja poczułam narastające ciepło w środku.
-Co jest? -zapytałam, przygryzając mu delikatnie końcówkę ucha na co mruknął.
-Dostałem wiadomość od Louis'a. -kim do cholery jest Louis? Nie znam jeszcze jego przyjaciół, więc skąd miałabym znać jego.
Zauważył, niepewność i zakłopotanie w moich oczach i zaczął.
-To mój przyjaciel, napisał, że Zayn jest w szpitalu. -kolejne pytanie, kim jest Zayn? - On, on został postrzelony. -jego głos się załamał i jakby.. płakał? Nie przecież to Harry, on nie płacze. A jednak. Płacze. W dodatku przez to, że jego przyjaciel leży w szpitalu.
Przytuliłam go mocniej i wytarłam jego mokry policzek. Dopiero teraz zauważyłam, że ma on liczne blizny na policzku i czole. Co do cholery? Chciałam się zapytać, ale boję się odpowiedzi.
-Spokojnie. Może chcesz tam jechać, do niego?
-Pojechałabyś ze mną? -odpowiedział pytaniem na pytanie. Nie o to mi chodziło, ale jeśli poczułby się lepiej to zrobię to dla niego. W końcu jest dla mnie kimś bliskim. Teraz zdaję sobie sprawę, że minęły już ponad dwa tygodnie od naszego pierwszego spotkania. Przez ten czas nie da się zacząć czegoś poważnego, ale nam się udało. Bardzo szybko się zaprzyjaźniliśmy. Może i  nawet coś więcej, ale nie jestem pewna.
-Tak, jeśli chcesz. -posłałam mu ciepły uśmiech na co zaraz się rozweselił.
-Więc jedziemy.
-Ale Harry. Ja.. ja mam pracę. Nie możemy potem? -nie mogę od tak opuszczać pracy, potrzebuję jej i tylko mi brakuję, żeby mnie zwolnili.
-Dobrze, więc przyjadę po ciebie o osiemnastej.
-Dzisiaj kończę o siedemnastej, jest sobota.
-Świetnie. -zaśmiał się i pocałował w policzek co miało znaczyć 'do zobaczenia'.
Gdy odszedł zaczęłam się zastanawiać dlaczego Zayn został postrzelony i czy Harry ma z tym coś wspólnego. Może to nie jest nic poważnego, może to było przez przypadek. Ale kto zostaje postrzelony przez przypadek? Co prawda w Londynie są dzielnice, które omijam szerokim łukiem, ale sądzę, że Zayn kimkolwiek jest, nie jest taki głupi, aby tam chodzić.
Zbliżała się siedemnasta. Obsłużyłam ostatnich klientów i zaczęłam segregować nowy towar. Zdążyłam się przebrać zanim Harry przyszedł.
Właśnie miał coś powiedzieć, ale powstrzymał się. Pewnie coś sprośnego na mój temat. Dlaczego on do cholery jest taki zboczony? Ale muszę przyznać, że lubiłam to w nim, był taki zadziorny i seksowny. Gdybym tylko mogła... Ah nie Faith co ty robisz? Zaczynam się zmieniać przez niego. To dobrze czy źle? Jeszcze tego nie wiem, ale podoba mi się.
Weszliśmy do auta i pojechaliśmy do szpitala. Podróż minęła spokojnie. Harry bardzo się martwi, to widać. Biedaczek, mam nadzieję, że z tego wyjdzie, pomimo że go nie znam, a on może mnie nienawidzić, nigdy nie życzę nikomu śmierci.
Byliśmy w środku ogromnego budynku. Harry powiedział żebym usiadła, a on pójdzie się zapytać o salę, w której znajduję się poszkodowany. Czekałam dość długo. Dostrzegłam na końcu korytarza automat z batonikami. Chyba nic się nie stanie jak pójdę kupić jeden. Podnoszę swój szanowny zadek, który jak Harry twierdzi jest nieziemski i idealny do ściskania. Nie wiem skąd on bierze te teksty, ale powoduje, że staję się w sekundzie cała czerwona.
Zmierzam ku automacie i wyciągam drobniaki. Co by tu wybrać. Kupuję snickersa i rozkoszuję się słodyczą. Wracam na swoje miejsce, ale Harry'ego jeszcze nie ma. Postanawiam go poszukać. Kieruję się do recepcji, ale tam też go nie ma. Postanawiam się zapytać recepcjonistki czy może go widziała.
-Przepraszam, był tu może taki wysoki facet z burzą loków? -jak inaczej miałabym go przedstawić? To jego znaki szczególne. No może te jego boskie zielone oczy, ale nie każdy może to zauważyć. Co ja gadam, każdy bez wyjątku powinien zauważyć te piękne oczy.
-Tak był tu jakąś chwilę temu, pytał o kolegę i chyba się do niego udał. -zdziwiłam się. Poszedł do niego sam? Zostawiając mnie na pastwę losu. Nie dziękuję.
-Może mi pani powiedzieć, gdzie leży Zayn? -powiedziałam najszybciej jak się dało, a pracowniczka trochę się zdziwiła, ale odpowiedziała. Jest w sali 36. 
Byłam już obok niej, ale nagle coś mnie zatrzymało. Harry siedział na krześle obok niej i płakał. To się nie dzieje na prawdę. Ten widok łamię mi serce. Postanawiam do niego podejść i mocno go przytulić. Zdziwił się.
-Faith co ty tu robisz?
-Czekałam na ciebie, ale długo nie przychodziłeś.
-Ah tak, przepraszam. -powiedział bez uczuć, jak gdyby teraz liczył się tylko jego przyjaciel.
Siedziałam przytulona do niego. Usłyszałam czyjeś kroki. Ktoś tu szedł. Podniosłam głowę by zobaczyć młodego, przystojnego mężczyznę.
-Hazz co ty tu robisz? -zapytał niebieskooki. Harry podniósł głowę i szybko wytarł policzki, aby nieznajomy nie zauważył, że płakał.

czytasz = komentujesz ;)

mam nadzieje, że wam się podobał rozdział ;) jeśli ktoś chce być informowany niech napisze w komentarzu twittera lub w zakładce informowani ;) dodałam również muzykę, mam nadzieję, że wam się podoba ;)

czwartek, 8 maja 2014

Chapter 6

Zamówiłam sobie sałatkę z kawałkami opiekanego kurczaka, a Harry wziął spaghetti. Jak mówił W tej restauracji robią je jak moja mama. Opowiedział mi w przerwach pomiędzy przeżuwaniem jedzenia historię o jego rodzinie, co mnie zaskoczyło - nie myślałam, że będzie taki otwarty.
-Moje dzieciństwo nie było za fajne. Mój tata lubił robić czarne interesy, był zamieszany w zamachy i narkotyki. Po tym wszystkim moja mama postanowiła od niego uciec. Więc przenieśliśmy się poza Oxford i wylądowaliśmy w Londynie. Miałem dwanaście lat i wcale nie było mi łatwo, nowa szkoła, nowi znajomi oraz wrogowie. Zacząłem się przyzwyczajać i zyskałem szacunek nawet u starszych kolegów. Można powiedzieć, że byłem postrachem mojej dzielnicy.
-Dlaczego? Co takiego zrobiłeś, że wszyscy się ciebie bali?
-Myślę, że nie chcę zniszczyć tej kolacji... może innym razem. -uśmiechnął się niepewnie.
Dokończyliśmy posiłek i zaczęłam kłócić się z Harry'm , że sama mogę za siebie zapłacić, ale on był zbyt uparty i ostatecznie zapłacił za wszystko sam. Byłam za to na niego zła to oczywiste, ale zauważyłam, że jest bardzo szarmancki. Polubiłam jego nowe oblicze, był taki kochany i opiekuńczy, zawsze otwierał drzwi przede mną i pytał jak się czuję. Był chyba aż zbyt opiekuńczy, patrząc na to jak krótko się znamy, ale byłam mu za to wdzięczna. Wiem, że jestem przy nim bezpieczna, że mogę mu ufać.. Tak ufam mu, teraz jestem o tym przekonana. 

Harry's pov

Wsiadłem do auta. Myślałem o tym żeby odwieźć ją do domu, ale zmieniłem zdanie dzisiaj jedziemy do mnie. Dziewczyna po drodze zasnęła, więc nie musiałem jej przekonywać. Poza tym miałem ku temu dobry pretekst Tak słodko spałaś, więc postanowiłem, że nie będę cię budzić. Po chwili widziałem już bramę mojej posesji. Otwieram bramę za pomocą kluczyka i wjeżdżam do garażu. Otwieram drzwi pasażera i delikatnie, aby jej nie zbudzić podnoszę ją na ramionach i niosę do mojego domu. Delikatnie otwieram drzwi frontowe i gdy jestem już w środku, zamykam je po cichu na klucz. Zanoszę ją do mojej sypialni i kładę na łóżku. Sam postanawiam spać dzisiaj na kanapie. Czuła by się niekomfortowo, gdyby obudziła się obok faceta, którego zna niecały tydzień.

Faith's pov

Jest sobota rano. Budzę się w obcym łóżku, w obcym pokoju, w obcym domu. Gdzie ja kurwa jestem? Ktoś mnie porwał, a potem zgwałcił? Zaczynam sobie przypominać co się wczoraj wydarzyło. Byłam na randce z Harrym i potem jechałam jego autem i ... i co potem? Musiałam zasnąć, bo nie pamiętam co się wczoraj stało. Po woli wstaję z łóżka i zauważam, że jestem ubrana w męską koszulkę i za duże spodenki, za to bardzo wygodne. Musiał mnie przebrać. O Jezu! On mnie przebrał! Czy on widział mnie no.. nagą? Sprawdzam czy nadal mam na sobie bieliznę i ku mojemu zdziwieniu okazuje się, że tak. Kieruję się ku klatce schodowej, a gdy z niej schodzę, czuję zapach naleśników z dżemem i tostów z serem. Wychylam się zza framugi i zauważam Harry'ego układającego talerze na stolik. Zauważył mnie.
-Przepraszam, obudziłem cię? -powiedział uśmiechnięty od ucha to ucha, po czym cała się zaczerwieniłam, gdyż zdałam sobie sprawę z tego, że jestem ubrana w jego ciuchy i stoję przed nim bez makijażu. Nie przywykłam do tego. Muszę mieć na sobie chociaż odrobinkę fluidu, aby czuć się komfortowo.
-Nie, nie obudziłeś. Ale, ale co ja tu robię? -powiedziałam trochę zdenerwowana.
-Miałem cię odwieźć do domu, ale zasnęłaś i pomyślałem, że nie będę cię budzić. -przeczesał włosy ręką.
-Oh, w takim razie dziękuję. To miłe, ale myślę, że już pójdę.
-Tak pójdziesz, ale najpierw zjesz te pyszności, które dla ciebie przygotowałem.
W sumie nie miałam wyjścia, wysilił się z tym śniadaniem, a ja byłam zbyt dobrze wychowana, aby go za to nie docenić. Siadłam do stołu i skosztowałam naleśnika. Był taki pyszny. Musiał naprawdę dobrze gotować. Po najedzeniu się do syta podziękowałam za posiłek i poszłam do łazienki, aby się odświeżyć. Ubrałam mój strój z wczoraj i uznałam, że wyglądam znośnie, jednak bez szaleństwa.
-Jeśli jesteś gotowa mogę cię odwieźć do domu.
-Myślę, że to dobry pomysł. -już myślałam, że będę musiała iść na przystanek, co samo w sobie nie było złe, lecz miałam małą nadzieję, że zaproponuje podwózkę.
Droga przebiegła bez kłopotów, czy korków. Podziękowałam mu i wysiadłam z auta. Otworzył okno samochodu i szybko zawołał.
-Musimy to powtórzyć, nie zapomnij zadzwonić. -delikatnie się uśmiechnęłam, ale w środku czułam ciepło. Weszłam do domu i w kuchni zastałam czekającą mamę.
-Faith gdzieś ty była? Nawet nie wiesz jak się martwiłam.
-Przepraszam, byłam u Harry'ego. -mama uśmiechnęła się do mnie, wiem że chciała bym znalazła sobie chłopaka i chyba Harry'ego tak traktowała. -W sensie, nie o to chodzi. Byliśmy na kolacji, a w drodze do domu zasnęłam i on mnie zawiózł do siebie. Spałam w jego łóżku. Ale nie z nim! On spał na kanapie. -szybko się poprawiłam, bo widziałam, że mama ma brudne myśli.
-Dobrze kochanie, nie musisz mi się tłumaczyć, jesteś pełnoletnia i cieszę się, że znalazłaś sobie chłopaka.
-Ale on nie jest moim chłopakiem mamo! To tylko znajomy.
-Do czasu Faith, to fantastyczny, miły i bardzo przystojny mężczyzna.

Obiecałam, że rozdział pojawi się dzisiaj i dotrzymałam słowa. Szkoda, że to już prawie koniec dnia, ale i tak się liczy ;P Komentujcie i udostępniajcie ;) Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Do napisania ;*

środa, 7 maja 2014

Chapter 5

Wyszedł, a ja stoję wgapiona w drzwi jak idiotka. To co powiedział rozpaliło mnie, ale nie spodziewałam się tego. Przez cały wieczór był taki miły i spokojny. A przed chwilą powiedział żebym do niego zadzwoniła. Powiedział to tak powoli i seksownie. Jak mógł sprawić, że czuję się taka gorąca. Co chciał przez to zobaczyć? Jak nieśmiała jestem? Z rozmyślań przerwał mi głos matki.
-Faith co tak stoisz przed tymi drzwiami?
Nie odpowiadam, tylko potrząsam głową i kieruję się do mojego pokoju. Ten dzień był taki dziwny i muszę się opamiętać. Postanawiam wziąć kąpiel, więc idę do łazienki i się rozbieram. Odkręcam wodę, aby sprawdzić czy jest wystarczająco ciepła. Po chwili wchodzę pod prysznic i szybko się myję. Uznaję, że woda przestaję być ciepła i wychodzę, po czym wycieram mokre ciało i włosy do ręcznika. To był długi dzień, przyda mi się chociaż odrobina snu, więc podchodzę do łóżka i zaraz na nim ląduję.
Ze snu wyrywa mnie wycie budzika. Tym razem się nie spóźnił, więc spokojnie wyrobię się ze wszystkim. Idę do łazienki umyć zęby i zrobić z siebie kobietę, bo jak na razie wyglądam jak zombie. Po wszystkich 'zabiegach' kosmetycznych można powiedzieć, że wyglądam dobrze. Wybieram strój na dzisiaj: czarne rurki i mój ulubiony t-shirt w paski. Podchodzę do głównych drzwi i ubieram białe conversy. Mamy znowu nie ma w domu. Postanawiam, że w drodze na przystanek mogę wstąpić na kawę do Starbucks'a, na co mam wystarczająco czasu. Ulice Londynu o ósmej rano są zadziwiająco ruchliwe. Kocham to miasto i nie potrafiłabym z niego wyjechać. Kieruję się na przystanek w między czasie upijając łyk kawy. Autobus jest na czas za co jestem bardzo wdzięczna. Nie mogłabym się spóźnić drugi raz pod rząd. Kupuję bilet po czym udaję się na wolne miejsce. Wydawać by się mogło, że nie znoszę komunikacji miejskiej, ale było na odwrót. Lubiłam podróżować po mieście autobusem, oglądać Big Ben, obok którego codziennie przejeżdżałam. Po chwili jestem już na miejscu i wysiadam z autobusu. Wchodzę do sklepu i okazuje się, że jestem na czas. Idę na zaplecze tym razem uprzedzając wszystkich, że tam jestem i przebieram się do koszulki z logo sklepu. Dzień mija mi znacznie lepiej niż wczoraj. Jest mały ruch i nie mam zbyt wiele do zrobienia. Odkładam płyty, które klienci odnieśli w złe miejsce, myję podłogę i stoję za ladą.
-Masz przerwę. -odezwał się mój drugi współpracownik Ryan.
Nie był typem człowieka, którego może coś zirytować. Lubiłam go, ale nie był dla mnie kimś bliskim. Mogłam na niego liczyć w sprawach dotyczących zamówień, ale nigdy nie prosiłam go o nic więcej. Pomyślałam, żeby zadzwonić do Harry'ego. W końcu powiedział, że tego chce, więc nie widzę przeszkód, by tego nie zrobić. Wybieram jego numer i oczekuję na jego odpowiedź.
-Halo? -odebrał po trzech sygnałach.
-Hej Harry. To ja Faith.
-O jak miło, że postanowiłaś zadzwonić, myślałem, że tego nie zrobisz.
-Dlaczego? Aż tak widać, że jestem nieśmiała. -zaśmiałam się, aby nie wyszło, że jest tak na prawdę.
-Właściwie to tak. Ale to nie ważne, o której kończysz pracę?
-O osiemnastej.
-Więc bądź gotowa, zabieram cię na kolację. -zamarłam, nie umiałam wydusić z siebie słowa. Ja i on na .. randce?
-Jesteś tam jeszcze? -zareagował na moją chwilową nieobecność.
-T-tak jestem. 
-Więc jak? Osiemnasta ci pasuje?
-Myślę, że tak. -co ja robię. 
-Więc osiemnasta. -nie mogłam go zobaczyć, ale byłam pewna, że właśnie przygryzł dolną wargę.
Strasznie się denerwuję, nie mogę uwierzyć, że pójdę na randkę z Harry'm. Jest strasznie przystojny, ale nadal uważam, że to nie jest towarzystwo dla mnie. Reszta pracy szybko minęła i zdążyłam się przebrać przed przybyciem Harry'ego. Trochę mi głupio, że wyglądam tak zwykle, ale co mogę poradzić, że odbiera mnie zaraz po pracy. Na szczęście wzięłam ze sobą przybory kosmetyczne i poprawiam swój make-up. Po dziesięciu minutach stwierdzam, że wyglądam o wiele lepiej niż zwykle, pomijając mój ubiór. Wychodzę z łazienki i widzę jak opiera się o ladę stukając coś na telefonie. Ubrany jest w jeansowe rurki i białą koszulkę, czarne conversy, a włosy ma zaczesane do tyłu. Spuszcza wzrok z komórki i przenosi go na mnie. Robi wielkie oczy i przygryza wargę co sprawia, że się rumienię. Podchodzę do niego, a on obejmuje mnie ramieniem.
-Mam nadzieję, że będzie ci się podobać.
-Myślę, że będzie wspaniale. -uśmiecham się do niego.
Zachowuję się zupełnie jak nie ja. Muszę to zmienić, bo nie lubię być nie sobą.
Otwiera mi drzwi swojego samochodu po czym sam wsiada. Włącza muzykę lecz nie za głośno, idealnie do rozmowy. Co jeśli, jeśli coś między nami się wydarzy? Muszę zrobić wszystko co w mojej mocy, aby do tego nie dopuścić.

Ten rozdział dedykuję mojej przyjaciółce Darii, która ma dzisiaj urodziny :D

Przepraszam, że dodaję go tak późno, ale obiecuję, że następny rozdział pojawi się jak najszybciej, może nawet jutro ;) Jeśli macie pytania możecie je zadawać na askach główncyh bohaterów:

Ask Harry'ego
Ask Faith

piątek, 2 maja 2014

Chapter 4

Noc dłużyła się, a deszcz padał coraz mocniej. Dzień stawał się dłuższy, ale pomimo wiosny nadal robiło się ciemno po osiemnastej. Byłam wdzięczna, że ktoś nawet jeśli był to Harry zaproponował mi podwózkę.
-Może będzie to dla ciebie dziwne, ale bardzo blisko siebie mieszkamy. -moje oczy przeniosły się z szyby na niego, a usta przybrały kształt literki o. Mieszkam w tej dzielnicy Londynu od małego i byłam pewna, że znam wszystkich sąsiadów.
-Ale.. jak to? Myślę, że gdybyś tam mieszkał to już dawno bym cię poznała. -nie miałam pojęcia jak dobrać dobrze słowa, aby nie zorientował się, że jestem zdziwiona.
-Może to dlatego, że wprowadziłem się miesiąc temu. -zerknął na mnie i puścił mi oczko. Jestem pewna, że chciał żebym się zaczerwieniła i niestety udało mu się. -Ale chwila, mam jeszcze parę pytań. -uh a już myślałam, że zapomniał.
-Więc o co chcesz zapytać? -wydałam z siebie cichy jęk niezadowolenia.
-No wiesz, o to co w sklepie plus pare dodatkowych. -przygryzł wargę i znowu na mnie spojrzał. -To ile masz lat?
-Osiemnaście i nie mam chłopaka. -powiedziałam z uśmiechem na ustach, pamiętając, że pytał o to w sklepie. -A ty? -przez chwile myślał, co było dziwne, bo musiał znać odpowiedź.
-Dwadzieścia, nie mam dziewczyny.

Harry's pov

I nie potrzebuję. Pomyślałem, bo gdybym to powiedział spłoszyłaby się. Jest taka śliczna i niewinna. To mi się w niej podoba, niewinna. Nie wie jakie mam zamiary co do niej. Czuję się jakbym już prawie zdobył jej zaufanie.
-Dlaczego pracujesz w sklepie muzycznym? -zapytałem zupełnie bez uczuć, nie miało to dla niej raczej znaczenia.
-Oh tak właściwie to dzięki mojemu przyjacielowi Troy'owi. Szukałam pracy by pomóc mamie w utrzymaniu domu. Sama nie dała by pewnie sobie rady. -jak to? czyli, że ona nie ma ojca? nie ogarniam... nie będę o to pytać, może to dla niej przykry temat, a nie chcę żeby mi się tu rozkleiła lub opowiedziała historię swojego życia.
-Lubisz go? -wcale nie jestem zazdrosny.. to tylko kolejna, ah dobra Styles daruj sobie.
-Tak, jest moim przyjacielem. Jest dla mnie jak, jak ojciec. -jej głos się załamał. Super teraz się pewnie rozklei. Tylko nie to.
-Hej mała. Wszystko w porządku? -jej wzrok zahipnotyzował mnie przez co musiałem zjechać na pobocze. Jej oczy przybrały koloru oceanu, chociaż były mocno brązowe. Co jest z nią nie tak? Lub ze mną? Nieważne, ważne jest tylko to co ona czuje, w tym momencie poczułem dźganie w brzuchu. Co to jest? To dziwne uczucie. Wziąłem jej twarz między moje dłonie i delikatnie starłem pojedynczą łzę na jej policzku. -Nie płacz. Jeśli chcesz możesz mi powiedzieć. -pokiwała głową i przez chwilę zastanawiała się.
-Więc pięć lat temu moje życie było idealne. Mój ojciec i mama byli dobrym małżeństwem i kochali się. Pewnej nocy tata jak zwykle był w pracy. Jednak już z niej nie wrócił. Miał wypadek. -znowu zaczęła płakać, ale postanowiła dokończyć. -Zderzył się z kierowcą tira, który miał trzy promile alkoholu we krwi i stracił panowanie nad pojazdem. Z mojego ojca nic nie zostało. Tylko wspomnienia. -przestała opowiadać, a ja poczułem się naprawdę źle. Moje zamiary przestały być ważne. Nie mógłbym jej tego zrobić. Nawet jak na mnie byłoby to zbyt brutalne. -Starałam się pozbierać i mi się udało, ale nigdy o nim nie zapomnę. Był taki dobry, nie zasłużył na to. -postanowiłem jej przerwać.
-Nikt na to nie zasługuje. Na śmierć. Niektórzy ludzie nie doceniają życia, ale gdy przytrafia im się coś okropnego, żałują, że nie korzystali z niego najlepiej jak się dało. -co mnie napadło na takie ckliwości. Ale wiem, że miałem rację. To było dobre. Wiem, bo dziewczyna przestała płakać i objęła mnie.
-Dziękuję. -szepnęła mi do ucha po czym delikatnie musnęła mój policzek. To było słodkie, prawie tak jak ona. Naprawdę zaczynam ją lubić.
-Nie ma za co kochana, pewnie każdy by tak postąpił na moim miejscu. -oderwała się ode mnie a ja postanowiłem znowu ruszyć i zawieźć ją do domu. Na szczęście nie było żadnych korków i trafiliśmy do jej domu dziesięć minut później. Zabrała swoją torbę i już chciała wychodzić, gdy ją wyprzedziłem i postanowiłem otworzyć jej drzwi i odprowadziłem, aż pod dom.
-Nie wiem czy chcesz, ale jeśli masz ochotę, może ymm... wszedłbyś na chwilę? Na kolację. Muszę ci jakoś podziękować. -była wstydliwa czy niezdecydowana? Nie umiałem odczytać tego z jej głosu.
-Chętnie wejdę na chwilę. -musieliśmy czekać, aż znajdzie klucze do mieszkania w jej torebce, co zajęło jej dłużej niż powinno. Powiedziała żebym usiadł na kanapie i załączył telewizor jeśli chcę. Ona poszła do góry i jak myślę do jej pokoju pewnie się przebrać. Załączyłem telewizor i przeskakiwałem po kanałach. Gdy uznałem, że nie ma w nim nic interesującego wyłączyłem go i usłyszałem dzwonek do drzwi.
-Mógłbyś sprawdzić kto dzwoni? -zawołała grzecznie z góry na co wstałem z kanapy i podszedłem do drzwi. Otworzyłem je, a w drzwiach stanęła kobieta. Najprawdopodobniej była to matka Faith. Na początku była zdziwiona i trochę przestraszona, ale gdy weszła do domu zapytała mnie jak mam na imię i czy jestem znajomym jej córki na co spokojnie odpowiedziałem. Chciałem zrobić dobre pierwsze wrażenie i chyba mi się udało. Kobieta była dla mnie bardzo miła i zaproponowała mi herbatę. Podziękowałem i zapytałem, gdzie jest łazienka. Pani Karter wytłumaczyła mi, a ja natychmiast tam poszedłem za potrzebą. Gdy wróciłem na kanapę, zauważyłem Faith w kuchni. Robiła nam kolację. Podszedłem do niej.
-Pomóc ci? -przestraszyła się i podskoczyła, ale szybko się uspokoiła, bo zauważyła, że to tylko ja.
-Harry! Nie rób tak więcej. -zaśmiała się zdając sobie sprawę jak śmiesznie musiało to wyglądać.
-Twoja mama wróciła do domu. -popatrzyła na mnie ze zdziwieniem, jakby pytała się 'skąd wiesz, że to moja matka?' -Bardzo miła kobieta, zrobiła mi herbatę.
-Tak moja mama jest taka kochana. -kończyła robić kolację i podała jedzenie na stół w jadalni. Podczas posiłku opowiadaliśmy o sobie i dużo żartowaliśmy. Chyba już wreszcie zaczęła mi ufać. Nie mogę tego zepsuć.
-No to chyba czas na mnie. -była trochę zawiedziona, że muszę już iść, tak jak ja, ale dochodziła ósma i nie mogę zająć jej całego wieczoru. Odprowadziła mnie do drzwi, a ja przycisnąłem ją do ściany, mocno przytuliłem po czym szepnąłem do ucha. -Nie zapomnij zadzwonić. 

Mam nadzieję, że jak na razie wam się podoba :) Jeśli macie pytania do bohaterów ich aski są w poprzednim rozdziale. I nie zapomnijcie skomentować, to dla mnie ważne. W ten sposób wiem czy wam się podobało ;D Do następnego rozdziału ;*