Wyszedł, a ja stoję wgapiona w drzwi jak idiotka. To co powiedział rozpaliło mnie, ale nie spodziewałam się tego. Przez cały wieczór był taki miły i spokojny. A przed chwilą powiedział żebym do niego zadzwoniła. Powiedział to tak powoli i seksownie. Jak mógł sprawić, że czuję się taka gorąca. Co chciał przez to zobaczyć? Jak nieśmiała jestem? Z rozmyślań przerwał mi głos matki.
-Faith co tak stoisz przed tymi drzwiami?
Nie odpowiadam, tylko potrząsam głową i kieruję się do mojego pokoju. Ten dzień był taki dziwny i muszę się opamiętać. Postanawiam wziąć kąpiel, więc idę do łazienki i się rozbieram. Odkręcam wodę, aby sprawdzić czy jest wystarczająco ciepła. Po chwili wchodzę pod prysznic i szybko się myję. Uznaję, że woda przestaję być ciepła i wychodzę, po czym wycieram mokre ciało i włosy do ręcznika. To był długi dzień, przyda mi się chociaż odrobina snu, więc podchodzę do łóżka i zaraz na nim ląduję.
Ze snu wyrywa mnie wycie budzika. Tym razem się nie spóźnił, więc spokojnie wyrobię się ze wszystkim. Idę do łazienki umyć zęby i zrobić z siebie kobietę, bo jak na razie wyglądam jak zombie. Po wszystkich 'zabiegach' kosmetycznych można powiedzieć, że wyglądam dobrze. Wybieram strój na dzisiaj: czarne rurki i mój ulubiony t-shirt w paski. Podchodzę do głównych drzwi i ubieram białe conversy. Mamy znowu nie ma w domu. Postanawiam, że w drodze na przystanek mogę wstąpić na kawę do Starbucks'a, na co mam wystarczająco czasu. Ulice Londynu o ósmej rano są zadziwiająco ruchliwe. Kocham to miasto i nie potrafiłabym z niego wyjechać. Kieruję się na przystanek w między czasie upijając łyk kawy. Autobus jest na czas za co jestem bardzo wdzięczna. Nie mogłabym się spóźnić drugi raz pod rząd. Kupuję bilet po czym udaję się na wolne miejsce. Wydawać by się mogło, że nie znoszę komunikacji miejskiej, ale było na odwrót. Lubiłam podróżować po mieście autobusem, oglądać Big Ben, obok którego codziennie przejeżdżałam. Po chwili jestem już na miejscu i wysiadam z autobusu. Wchodzę do sklepu i okazuje się, że jestem na czas. Idę na zaplecze tym razem uprzedzając wszystkich, że tam jestem i przebieram się do koszulki z logo sklepu. Dzień mija mi znacznie lepiej niż wczoraj. Jest mały ruch i nie mam zbyt wiele do zrobienia. Odkładam płyty, które klienci odnieśli w złe miejsce, myję podłogę i stoję za ladą.
-Masz przerwę. -odezwał się mój drugi współpracownik Ryan.
Nie był typem człowieka, którego może coś zirytować. Lubiłam go, ale nie był dla mnie kimś bliskim. Mogłam na niego liczyć w sprawach dotyczących zamówień, ale nigdy nie prosiłam go o nic więcej. Pomyślałam, żeby zadzwonić do Harry'ego. W końcu powiedział, że tego chce, więc nie widzę przeszkód, by tego nie zrobić. Wybieram jego numer i oczekuję na jego odpowiedź.
-Halo? -odebrał po trzech sygnałach.
-Hej Harry. To ja Faith.
-O jak miło, że postanowiłaś zadzwonić, myślałem, że tego nie zrobisz.
-Dlaczego? Aż tak widać, że jestem nieśmiała. -zaśmiałam się, aby nie wyszło, że jest tak na prawdę.
-Właściwie to tak. Ale to nie ważne, o której kończysz pracę?
-O osiemnastej.
-Więc bądź gotowa, zabieram cię na kolację. -zamarłam, nie umiałam wydusić z siebie słowa. Ja i on na .. randce?
-Jesteś tam jeszcze? -zareagował na moją chwilową nieobecność.
-T-tak jestem.
-Więc jak? Osiemnasta ci pasuje?
-Myślę, że tak. -co ja robię.
-Więc osiemnasta. -nie mogłam go zobaczyć, ale byłam pewna, że właśnie przygryzł dolną wargę.
Strasznie się denerwuję, nie mogę uwierzyć, że pójdę na randkę z Harry'm. Jest strasznie przystojny, ale nadal uważam, że to nie jest towarzystwo dla mnie. Reszta pracy szybko minęła i zdążyłam się przebrać przed przybyciem Harry'ego. Trochę mi głupio, że wyglądam tak zwykle, ale co mogę poradzić, że odbiera mnie zaraz po pracy. Na szczęście wzięłam ze sobą przybory kosmetyczne i poprawiam swój make-up. Po dziesięciu minutach stwierdzam, że wyglądam o wiele lepiej niż zwykle, pomijając mój ubiór. Wychodzę z łazienki i widzę jak opiera się o ladę stukając coś na telefonie. Ubrany jest w jeansowe rurki i białą koszulkę, czarne conversy, a włosy ma zaczesane do tyłu. Spuszcza wzrok z komórki i przenosi go na mnie. Robi wielkie oczy i przygryza wargę co sprawia, że się rumienię. Podchodzę do niego, a on obejmuje mnie ramieniem.
-Mam nadzieję, że będzie ci się podobać.
-Myślę, że będzie wspaniale. -uśmiecham się do niego.
Zachowuję się zupełnie jak nie ja. Muszę to zmienić, bo nie lubię być nie sobą.
Otwiera mi drzwi swojego samochodu po czym sam wsiada. Włącza muzykę lecz nie za głośno, idealnie do rozmowy. Co jeśli, jeśli coś między nami się wydarzy? Muszę zrobić wszystko co w mojej mocy, aby do tego nie dopuścić.
Ten rozdział dedykuję mojej przyjaciółce Darii, która ma dzisiaj urodziny :D
Przepraszam, że dodaję go tak późno, ale obiecuję, że następny rozdział pojawi się jak najszybciej, może nawet jutro ;) Jeśli macie pytania możecie je zadawać na askach główncyh bohaterów:
Ask Harry'ego
Ask Faith
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz