środa, 30 kwietnia 2014

Chapter 3

Wzięłam pierwsze co miałam pod ręką i szybko zakryłam swoje ciało. W pomieszczeniu było ciemno i miałam nadzieję, że tak pozostanie. Niestety światło się zapaliło, a w drzwiach stanął Troy. Zupełnie zapomniałam, że dzisiaj jego zmiana. Jest taki zabiegany, zawsze stara się, aby jego środowisko pracy było zadbane i wszystko na swoim miejscu. No, ale cóż w sklepie muzycznym nigdy nie będzie tak czysto jak on tego chce, chyba że już po zamknięciu, gdy staramy się odłożyć wszystko na swoje miejsce. 
- Hej.. yy przepraszam. Wszedłem w nieodpowiednim momencie. -w jego głosie słyszałam niepokój, ale także śmiech. Czemu się śmiał? To, że stoję przed nim pół naga wcale nie jest śmieszne, nie dla mnie! Lecz, gdy spojrzałam co trzymam w rękach poczułam palenie w policzkach. Trzymałam starą, zakurzoną płytę winylową, która nie zakrywała mnie tak jak bym chciała.
-Możesz dać mi minutkę na przebranie się? -wyszedł bez słowa, a ja czułam, że to nie koniec wstydu na dzisiaj. I miałam rację. Gdy do sklepu wszedł klient, poszukujący płyty, postanowiłam mu pomóc, ale zaczepiłam o wystawę z przecenionymi produktami i poleciałam prosto na niego. Na szczęście mnie złapał, ale i tak czułam przypływające gorąco powodowane wstydem. Oh muszę być ostrożniejsza. Dzisiejszy dzień jest naprawdę zabiegany, nie dość, że prawie spóźniłam się na autobus, a potem do pracy to jeszcze incydent na zapleczu i jeszcze to. Już gorzej być nie może. Jednak byłam w błędzie.
Zbliżała się godzina siedemnasta, a ja kończę pracę za godzinę. Świetnie teraz tylko pozostało mi stanie na kasie. Przyglądałam się kupującym, gdy nagle coś zauważyłam. Raczej kogoś. Jestem prawie pewna, że to Harry. O Jezu i co teraz. Zapyta się dlaczego do niego nie zadzwoniłam, a może nawet mnie nie pozna. Dobra spokój będzie dobrze. Ja tu tylko pracuję, on przyszedł coś kupić, to przecież normalne.
- Przepraszam czy nie wie pani czy jest jeszcze płyta zespo... oo Faith! To ty, dziewczyna którą spotkałem na koncercie. Ty tu pracujesz? Nie miałem pojęcia! -powiedział rozbawionym głosem co mnie bardzo rozśmieszyło, ale gdybym się zaśmiała, pewnie by się speszył, więc postanowiłam się słodko uśmiechnąć co mi chyba nie wyszło, bo zaczerwieniłam się jak burak.
-Tak pracuję tu. Od niedawna, ale już przywykłam. To czego szukasz? -patrzył się na mnie jakby się przez chwilę zastanawiał. Po czym poprawił swoją grzywkę, która zaczęła opadać mu na czoło.
-Tak właściwie to ciebie. -przeszły mnie dreszcze, gdy wypowiedział te słowa, przygryzając swój kolczyk w wardze. Jego oczy błyszczały w ich szmaragdowym kolorze.
-Dlaczego? Znaczy myślałam, że szukasz płyty. -szybko się speszyłam i spuściłam głowę, aby tego nie zauważył. Nim się zorientowałam trzymał mój podbródek, żebym na niego spojrzała.
-Myślę, że jesteś dużo ciekawsza niż jakakolwiek płyta w tym sklepie. -znowu to poczułam pieczenie na policzkach. Towarzyszyło temu coś jeszcze. Coś co kiedyś już doświadczyłam. To były motylki. Nie wierze, że właśnie on je wywołał. To uczucie było cudowne. Ale mimo to poczułam wstyd. Wstydziłam się tego, że osoba, która wcale do mnie nie pasowała, która była zupełnie inna niż ja sprawiła, że je poczułam. Chwyciłam jego rękę i spuściłam ją na dół, aby pozwolić mojej głowie ponownie opaść.
-Hej patrz na mnie, jesteś taka śliczna, a taka nieśmiała. Może dasz się zaprosić na... -nie zdążył dokończyć, bo przeszkodził nam Troy, a w duchu dziękowałam mu, że przeszkodził Harry'emu.
-Faith za dziesięć minut kończysz i myślałem, że mógłbym cię podwieźć do domu, o ile to nie kłopot? -zaproponował i już miałam się zgodzić, bo na dworze zaczął padać deszcz a ja nie chciałam czekać na zimnym przystanku na autobus, ale Harry mi przeszkodził.
-W sumie to ja ją podwożę. -powiedział to bardzo zdecydowanie i zaraz obrócił się patrząc pytająco na mnie czy to nie problem jeśli on mnie podwiezie.
-Oh tak Harry mnie podrzuca do domu, ale jeśli to nie problem możesz mnie podwieźć następnym razem. -uśmiechnęłam się z wyrzutem sumienia do przyjaciela, a on tylko odwzajemnił uśmiech i wyszedł na zaplecze.
-Co to miało być? -skarciłam Harry'ego, bo nie podobało mi się, że tak nagle, nawet dobrze mnie nie znając, decydował o tym, że mnie podwiezie.
-Jak to co? Jedziesz ze mną. Chciałbym dowiedzieć się, gdzie mieszkasz i zadać ci parę pytań. -popatrzyłam się z przerażeniem, a on szybko się poprawił - Chodzi mi o podstawowe pytania w stylu 'ile masz lat', 'masz chłopaka'. Nie mam zamiaru cię zgwałcić i porzucić w krzakach. -powiedział to śmiejąc się, ale ja naprawdę zaczęłam myśleć czy to tylko żart. Wydawał się być taki niewinny więc w końcu pokiwałam twierdząco głową i wyjaśniłam mu, że tylko pójdę się przebrać i zaraz wrócę, na co się zgodził. Był taki ... miły? Nie przecież to nie jest w stylu wytatuowanych chłopaków. Powinien być wredny i dokuczać mi na każdym kroku, jednak tak nie było. Musiał mnie lubić. Po pięciu minutach wyszłam przebrana i gotowa do opuszczenia miejsca pracy. Patrzył na mnie przygryzając wargę.
-Wyglądach jeszcze piękniej, niż minutę temu. Wow jak to zrobiłaś? -muszę przyznać, to było zabawne, ale w jego głosie była jedynie powaga i może podziw. Dla mnie jednak było to zabawne.
-Nie żartuj, tylko się przebrałam. 
-To jak idziemy? -otworzył mi drzwi i poprowadził do swojego samochodu. Moim oczom ukazał się czarny Range Rover. Nigdy nie spodziewałabym się, że stać go na tak drogie auto, chociaż znałam go niecałe dwa dni. Byłam pełna zachwytu, gdy ponownie otworzył mi drzwi tym razem do samochodu i nie mogłam przestać czuć zapachu, który unosił się w aucie. Były to głównie jego perfumy zmieszane z niezauważalnym zapachem papierosów. Nie przeszkadzało mi to, aż tak i postanowiłam zignorować ten zapach. Nagle wsiadł do auta nie patrząc się na mnie, zapalił pojazd i włączył muzykę po czym ściszył ją, gdyż grała bardzo głośno. Jest fanem słuchania muzyki głośno, jednak mamy ze sobą coś wspólnego. Skrzywiłam się trochę, bo położył dłoń na moim udzie, ale gdy to zauważył odsunął ją niechętnie. Ruszyliśmy i jechaliśmy przez chwilę w ciszy, ale musiało mu się przypomnieć, że chciał przeprowadzić ze mną wywiad.
-Tak więc Faith, gdzie mieszkasz, to po pierwsze, bo muszę wiedzieć, gdzie jechać. -wyjaśniłam mu i chyba dobrze znał tą okolicę, bo szeroko się uśmiechnął. Coś mi tu nie grało.

Czytasz = komentujesz :D
Podoba wam się mój blog? Jest strasznie mało komentarzy i trochę się niepokoję. Bardzo was proszę, abyście przesyłali mi swoje opinie, to dla mnie bardzo ważne :) 
Pojawiły się także aski głównych bohaterów. Możecie im zadawać pytania o co chcecie, oni z chęcią wam odpowiedzą :P
Ask Harry'ego: @Harry_unearthly
Ask Faith:  @Faith_unearthly
Mój ask: @helka999

sobota, 26 kwietnia 2014

Chapter 2

Koncert przebiegał świetnie. Nigdy się tak nie czułam. Najlepszy dzień mojego życia, z jednym wyjątkiem. Ten chłopak, Harry, po co on do mnie podszedł? Jest z zupełnie innego środowiska. Tak mi się wydaję. Nagle przypomniały mi się słowa matki "nie oceniaj książki po okładce", więc postanowiłam jej posłuchać ten jeden raz. 
-Mi ciebie też miło poznać. -uśmiechnął się i puścił mi oczko po czym włożył szybko coś do mojej ręki i odszedł jak myślę do swoich znajomych. W swojej dłoni zobaczyłam kartkę z napisem "call me babe" i jego numerem. Trochę mnie to rozproszyło, ale włożyłam świstek papieru do kieszeni spodni i postanowiłam dalej cieszyć się z tego koncertu.
-Świetny koncert co nie? -zawołał Jake i przysunął się nieco bliżej mnie po czym złapał mnie za rękę. Nigdy bym się tego nie spodziewała po nim, naprawdę myślałam, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Moje policzki zalała czerwień, ale postanowiłam to zignorować.
-Tak, na pewno zapamiętam tą noc na długo. -powiedziałam i zauważyłam, że wielki reflektor z białym światłem zaczął szukać pary, która tego wieczoru miała się pocałować. Oh tak przecież to koncert Rudimental na śmierć zapomniałam, że takie rzeczy czy inne dzieją się na ich koncertach. Zawsze marzyłam, żeby to właśnie na mnie padło białe światło, ale tego wieczoru byłam zmieszana, poza tym nie z Jakiem, nie, nie, nie teraz. Lustrowałam, na kim reflektor się zatrzyma, gdy nagle zbliżał się do nas, a ja błagałam Boga w myślach "tylko nie ja". 
Na szczęście zatrzymał się na parze dwa rzędy przed nami na co odetchnęłam z ulgą, a oni pocałowali się co było bardzo słodkie.
-Ale by było gdyby zatrzymał się na nas. -zaśmiał się Jake jakby czytał mi w myślach, po czym dołączyłam do niego.
-Tak to by było zabawne. -ale zaczęłam trochę żałować, że to nie na nas padło światło. Dobra Faith wybij to sobie z głowy. Zaczęłam ruszać głową tak jakby ten pomysł był na mojej głowie i już prawie spadał.
Byliśmy już w drodze powrotnej do domu, a w między czasie przypominaliśmy o najlepszych momentach koncertu. Było ich bardzo dużo i wydawało mi się, że opowiedzieliśmy już cały koncert, gdy nagle o czymś sobie przypomniałam. Karteczka z numerem. No przecież! Wyjęłam ją natychmiast ze spodni i bojąc się, że ją zgubię zapisałam numer do telefonu podpisując  "Harry (koncert)", gdyż nie znałam jego nazwiska, a miałam już paru Harry'ch w kontaktach. Nie wiem jeszcze czy do niego zadzwonię, znając moją dobroć pewnie tak. Jednak nie chciałam wplątywać się w to towarzystwo.
-Wysiadasz księżniczko? -odezwał się Troy, gdy byliśmy już pod moim domem. Wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać i dopytywać o czym się tak zamyśliłam, jednak jedynie pokiwałam głową i podziękowałam za koncert i podwózkę po czym wysiadłam z pojazdu.
Zaraz po otworzeniu drzwi mama wyskoczyła zza nich.
-Jak było na koncercie kochana, mam nadzieję, że ci się podobało. -zawołała z entuzjazmem. No przecież! W końcu to mama, kochana, ciekawa mojego otoczenia i bardzo troskliwa.
-To było spełnienie marzeń, dziękuję, że się dołożyłaś! Najlepsza mama świata! Kocham cię. -powiedziałam prawie szeptem i uściskałam ją. Szybko wbiegłam do pokoju i wprost wskoczyłam do łóżka, bo moje nogi powoli nie wytrzymywały przez moje podskoki na koncercie. 
-Hej piękna jak masz na imię? -rzekł nieznajomy przystojniak.
-Faith, a ty za pewne Angel, bo spadłeś mi prosto z nieba.
-Zabawne, ale nie. Jestem Harry. -odrzekł po czym pocałował mnie w policzek. Moje policzki stały się natychmiastowo wiśniowe, a mi zaczęło robić się bardzo duszno. To pewnie przez jego gorące ciało.
Usłyszałam dźwięk budzika i wstałam na równe nogi. Gdy zobaczyłam godzinę była 8:49 a ja za 10 minut zaczynałam pracę. Świetnie! Budzik nie zadzwonił na czas. Muszę w między czasie kupić nowy, a ten wyrzucić z hukiem przez okno. Wbiegłam do łazienki i gdy uznałam, że nie muszę brać prysznica szybko umyłam zęby, rozczesałam włosy i pomalowałam się co zajęło mi dosłownie trzy minuty. Zbiegłam na dół, a mamy już nie było. Zrobiłam sobie kakao i ubrałam się. Sprawdziłam rozkład autobusów i zauważyłam, że ostatni możliwy autobus, który dojeżdża do mojej pracy odjeżdża za pięć minut. Wybiegłam z domu i ledwo co zdążyłam. 
-Dzień dobry. -uśmiechnęłam się i kupiłam sobie bilet normalny.
Gdy dodarłam do pracy szybko przeszłam na zaplecze i przebrałam się w strój służbowy, ale nagle drzwi zaczęły się otwierać, a nie miałam na sobie bluzki. "Kurwa" pomyślałam.

Czytasz = komentujesz ;D
Tak więc mamy za sobą 2 rozdział i mam nadzieję, że wam się podobał. Dziękuję również osobom, które komentują, bo to naprawdę mnie zmotywowało i napisałam ten rozdział dzisiaj. Jeśli ktoś chciałby być informowany o nowych rozdziałach podajcie mi wasze twittery (tu mój : @helka99) i jeszcze prośba : powiedzcie o tym blogu swoim znajomym jeśli wam się spodobał :)

czwartek, 24 kwietnia 2014

Chapter 1

To już dzisiaj. Dzisiaj miało spełnić się moje marzenie. Ostatnie poprawki przed lustrem iiii już gotowa. Gotowa by iść na koncert mojego ulubionego zespołu "Rudimental". Może dla kogoś innego nie byłoby to nic wielkiego, ale dla mnie to było wydarzenie życia. Tak długo namawiałam mamę, aby dołożyła mi część pieniędzy potrzebnych na zakup biletu, aż w końcu mi się to udało. Wyszłam przed dom w oczekiwaniu na moich przyjaciół, którzy też szli na koncert.
- Faith! -usłyszałam przyjaciółkę, która szła w moją stronę. -To jak? Gotowa na najlepszy koncert na świecie?-wydawać by się mogło, że jest jeszcze bardziej podekscytowana niż ja.
-Ja uhm.. No pewnie!- zaśmiałyśmy się, gdy pod mój dom przyjechali Troy i Jake. Oni również jechali z nami na koncert i mieli zapewnić podwózkę. 
-A oto jesteśmy ślicznotki. -powiedział Jake, zawsze lubił tak do nas mówić, był taki słodki i  kochany. Nigdy mnie nie zawiódł i mogłam na nim polegać. Czasami myślałam o nim bardzo sprośne rzeczy, ale wiem, że jesteśmy tylko przyjaciółmi i nie mam na co liczyć. Może po prostu nie byłam w jego typie. Kiedyś z nim o tym porozmawiam.
-Żyjesz? -zaśmiała się Misy i jak zwykle udawała zatroskaną o mnie osobę.
-Tak, to jak jedziemy czy będziemy się tu śmiali i zbijali bąki?
-Pewnie, że jedziemy.- Zawołali chórem.
Po drodze na koncert przypominaliśmy sobie teksty piosenek jakie będą grane podczas koncertu. Energia nas rozsadzała, a gdy byliśmy już blisko areny, na której miał odbyć się koncert zaczęłam panikować.
-O mój Boże, nie wierzę, że to się dzieje naprawdę! 
-Spokojnie wytrzymaj jeszcze te 10 minut zanim dotrzemy to naszych miejsc.- uspakajał mnie Troy w drodze do bramki na bilety. Jesteśmy. Właśnie weszliśmy na arenę. Zaczęłam rozglądać się za naszymi miejscami, gdy zauważyłam, że ktoś się nam, hmm może jednak mi się przygląda. Zauważyłam, że ma kasztanowe loki, zielone, błyszczące oczy, które nawet z takiej odległości można było zobaczyć, oraz jego dobrze zbudowaną sylwetkę. Jego ciało pokryte jest tatuażami, a w dolnej wardze usadowiony jest kolczyk. Uśmiechnął się do mnie i chyba zauważył, że zbyt długo się na niego gapię, przez co natychmiastowo się zarumieniłam. Postanowiłam go w  końcu zignorować i dołączyć do moich przyjaciół, którzy już chcieli iść mnie szukać.
-Gdzie ty byłaś? Myślałem, że się zgubiłaś. -oczywiście Jake jak zwykle udaje moją matkę, co wcale nie jest dla mnie śmieszne lecz bardziej żenujące. Przewróciłam tylko oczami i usiadłam na swoje miejsce między Troyem a Misy. Może uda mi się później przejść bliżej Jake'a. Koncert się zaczął i można powiedzieć, że był lepszy niż myślałam. Na początek zaśpiewali moją ulubioną piosenkę Waiting all night. Na co szybko zareagowałam. Zaczęłam piszczeć i starałam się wyciągnąć jak najszybciej telefon z kieszeni moich spodni. Włączyłam nagrywanie i śpiewałam najgłośniej jak potrafiłam. Nie wiem co to, ale wydaję mi się, że ktoś mnie właśnie... uszczypnął? Nie zdążyłam się odwrócić, gdy wysoki chłopak z kasztanowymi lokami stał już obok mnie.
-Harry. -powiedział, a ja pokiwałam głową domyślając się, że właśnie się przedstawił. Czuć go było dymem papierosowym i piwem, ale zapach mięty i jego perfum dominował. Pachniał tak nieziemsko, że mogłabym się do niego przytulić i tak już zostać do końca świata, ale coś mi to odradzało. Ah tak to coś to był zdrowy rozsądek. Lecz postanowiłam to zignorować i się przedstawić.
-Faith.
-Miło mi cię poznać Faith.-powiedział to tak seksownie, że cała zaczęłam drżeć.

No i mamy za sobą pierwszy rozdział. Mam nadzieje, że wam się spodobał, a jeśli się spodobał to polećcie go znajomym. Będę bardzo wdzięczna jeśli będziecie komentować i udostępniać tego bloga ;D Przepraszam, że rozdział taki krótki, ale pisałam go o 1 w nocy. Oraz mam nadzieje, że będzie go czytać dużo osób. Jest to mój pierwszy blog i jeśli coś wam nie pasuje możecie mi to napisać, będę wdzięczna za każdą pomoc, dziekuję :)