wtorek, 13 maja 2014

Chapter 7

Kupuję kawę cynamonową w Starbucks'ie i pędzę na autobus. Ledwo zdążyłam, ale jeśli miałabym się spóźnić przez kawę to byłoby warto. W czasie jazdy autobusem, wyglądam przez okno. Nic ciekawego, ale jednak w Londynie zawsze jest magia. Niektórzy jej nie zauważają, lecz ona jest. Omijam London Eye, przy którym jak zwykle jest ogromna kolejka. Minęło pięć minut, to już mój przystanek. Wysiadam i rzucam uśmiech kierowcy, który już z pewnością mnie zna. W końcu jeżdżę tym autobusem prawie codziennie. Gdy wchodzę do budynku napotykam Troy'a, który przyjacielsko się do mnie uśmiecha i krzyczy 'cześć' w moją stronę. Odpowiadam mu i kieruję się na zaplecze by zmienić strój.
Do sklepu wchodzi grupka turystów, ale jeden przykuł szczególną uwagę. To nie był turysta, to był Harry. Zaczął się do mnie zbliżać, nie wiem co robić. Po prostu będę stała przy ladzie i potraktuję, go jak zwykłego klienta.
-Cześć kwiatuszku. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? -powiedział uroczo jak zawsze, ale brzmiało jak pytanie.
-Hej, tak właściwie za minutę mam przerwę.
-Dobrze poczekam.
Obsłużyłam ostatniego faceta, który postanowił się ze mną kłócić o cenę, ale ostatecznie i tak wygrałam. Czas na przerwę...
Harry czeka przy drzwiach zaplecza, sprawdza coś na telefonie i sądząc po jego minie jest zły. Co mam teraz zrobić, jeśli się odezwę może na mnie wybuchnąć, ale ufam mu i myślę, że nic mi nie zrobi.
-Harry..-powiedziałam prawie szeptem.
Podniósł głowę, schował telefon do kieszeni spodni i przeczesał włosy ręką. Patrzy się na mnie, ale nic nie mówi. Wyciągnął ramiona tak jakby chciał, żebym do niego podeszła. Tak też zrobiłam. Objął mnie w pasie, a ja poczułam narastające ciepło w środku.
-Co jest? -zapytałam, przygryzając mu delikatnie końcówkę ucha na co mruknął.
-Dostałem wiadomość od Louis'a. -kim do cholery jest Louis? Nie znam jeszcze jego przyjaciół, więc skąd miałabym znać jego.
Zauważył, niepewność i zakłopotanie w moich oczach i zaczął.
-To mój przyjaciel, napisał, że Zayn jest w szpitalu. -kolejne pytanie, kim jest Zayn? - On, on został postrzelony. -jego głos się załamał i jakby.. płakał? Nie przecież to Harry, on nie płacze. A jednak. Płacze. W dodatku przez to, że jego przyjaciel leży w szpitalu.
Przytuliłam go mocniej i wytarłam jego mokry policzek. Dopiero teraz zauważyłam, że ma on liczne blizny na policzku i czole. Co do cholery? Chciałam się zapytać, ale boję się odpowiedzi.
-Spokojnie. Może chcesz tam jechać, do niego?
-Pojechałabyś ze mną? -odpowiedział pytaniem na pytanie. Nie o to mi chodziło, ale jeśli poczułby się lepiej to zrobię to dla niego. W końcu jest dla mnie kimś bliskim. Teraz zdaję sobie sprawę, że minęły już ponad dwa tygodnie od naszego pierwszego spotkania. Przez ten czas nie da się zacząć czegoś poważnego, ale nam się udało. Bardzo szybko się zaprzyjaźniliśmy. Może i  nawet coś więcej, ale nie jestem pewna.
-Tak, jeśli chcesz. -posłałam mu ciepły uśmiech na co zaraz się rozweselił.
-Więc jedziemy.
-Ale Harry. Ja.. ja mam pracę. Nie możemy potem? -nie mogę od tak opuszczać pracy, potrzebuję jej i tylko mi brakuję, żeby mnie zwolnili.
-Dobrze, więc przyjadę po ciebie o osiemnastej.
-Dzisiaj kończę o siedemnastej, jest sobota.
-Świetnie. -zaśmiał się i pocałował w policzek co miało znaczyć 'do zobaczenia'.
Gdy odszedł zaczęłam się zastanawiać dlaczego Zayn został postrzelony i czy Harry ma z tym coś wspólnego. Może to nie jest nic poważnego, może to było przez przypadek. Ale kto zostaje postrzelony przez przypadek? Co prawda w Londynie są dzielnice, które omijam szerokim łukiem, ale sądzę, że Zayn kimkolwiek jest, nie jest taki głupi, aby tam chodzić.
Zbliżała się siedemnasta. Obsłużyłam ostatnich klientów i zaczęłam segregować nowy towar. Zdążyłam się przebrać zanim Harry przyszedł.
Właśnie miał coś powiedzieć, ale powstrzymał się. Pewnie coś sprośnego na mój temat. Dlaczego on do cholery jest taki zboczony? Ale muszę przyznać, że lubiłam to w nim, był taki zadziorny i seksowny. Gdybym tylko mogła... Ah nie Faith co ty robisz? Zaczynam się zmieniać przez niego. To dobrze czy źle? Jeszcze tego nie wiem, ale podoba mi się.
Weszliśmy do auta i pojechaliśmy do szpitala. Podróż minęła spokojnie. Harry bardzo się martwi, to widać. Biedaczek, mam nadzieję, że z tego wyjdzie, pomimo że go nie znam, a on może mnie nienawidzić, nigdy nie życzę nikomu śmierci.
Byliśmy w środku ogromnego budynku. Harry powiedział żebym usiadła, a on pójdzie się zapytać o salę, w której znajduję się poszkodowany. Czekałam dość długo. Dostrzegłam na końcu korytarza automat z batonikami. Chyba nic się nie stanie jak pójdę kupić jeden. Podnoszę swój szanowny zadek, który jak Harry twierdzi jest nieziemski i idealny do ściskania. Nie wiem skąd on bierze te teksty, ale powoduje, że staję się w sekundzie cała czerwona.
Zmierzam ku automacie i wyciągam drobniaki. Co by tu wybrać. Kupuję snickersa i rozkoszuję się słodyczą. Wracam na swoje miejsce, ale Harry'ego jeszcze nie ma. Postanawiam go poszukać. Kieruję się do recepcji, ale tam też go nie ma. Postanawiam się zapytać recepcjonistki czy może go widziała.
-Przepraszam, był tu może taki wysoki facet z burzą loków? -jak inaczej miałabym go przedstawić? To jego znaki szczególne. No może te jego boskie zielone oczy, ale nie każdy może to zauważyć. Co ja gadam, każdy bez wyjątku powinien zauważyć te piękne oczy.
-Tak był tu jakąś chwilę temu, pytał o kolegę i chyba się do niego udał. -zdziwiłam się. Poszedł do niego sam? Zostawiając mnie na pastwę losu. Nie dziękuję.
-Może mi pani powiedzieć, gdzie leży Zayn? -powiedziałam najszybciej jak się dało, a pracowniczka trochę się zdziwiła, ale odpowiedziała. Jest w sali 36. 
Byłam już obok niej, ale nagle coś mnie zatrzymało. Harry siedział na krześle obok niej i płakał. To się nie dzieje na prawdę. Ten widok łamię mi serce. Postanawiam do niego podejść i mocno go przytulić. Zdziwił się.
-Faith co ty tu robisz?
-Czekałam na ciebie, ale długo nie przychodziłeś.
-Ah tak, przepraszam. -powiedział bez uczuć, jak gdyby teraz liczył się tylko jego przyjaciel.
Siedziałam przytulona do niego. Usłyszałam czyjeś kroki. Ktoś tu szedł. Podniosłam głowę by zobaczyć młodego, przystojnego mężczyznę.
-Hazz co ty tu robisz? -zapytał niebieskooki. Harry podniósł głowę i szybko wytarł policzki, aby nieznajomy nie zauważył, że płakał.

czytasz = komentujesz ;)

mam nadzieje, że wam się podobał rozdział ;) jeśli ktoś chce być informowany niech napisze w komentarzu twittera lub w zakładce informowani ;) dodałam również muzykę, mam nadzieję, że wam się podoba ;)

1 komentarz: