sobota, 26 kwietnia 2014

Chapter 2

Koncert przebiegał świetnie. Nigdy się tak nie czułam. Najlepszy dzień mojego życia, z jednym wyjątkiem. Ten chłopak, Harry, po co on do mnie podszedł? Jest z zupełnie innego środowiska. Tak mi się wydaję. Nagle przypomniały mi się słowa matki "nie oceniaj książki po okładce", więc postanowiłam jej posłuchać ten jeden raz. 
-Mi ciebie też miło poznać. -uśmiechnął się i puścił mi oczko po czym włożył szybko coś do mojej ręki i odszedł jak myślę do swoich znajomych. W swojej dłoni zobaczyłam kartkę z napisem "call me babe" i jego numerem. Trochę mnie to rozproszyło, ale włożyłam świstek papieru do kieszeni spodni i postanowiłam dalej cieszyć się z tego koncertu.
-Świetny koncert co nie? -zawołał Jake i przysunął się nieco bliżej mnie po czym złapał mnie za rękę. Nigdy bym się tego nie spodziewała po nim, naprawdę myślałam, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Moje policzki zalała czerwień, ale postanowiłam to zignorować.
-Tak, na pewno zapamiętam tą noc na długo. -powiedziałam i zauważyłam, że wielki reflektor z białym światłem zaczął szukać pary, która tego wieczoru miała się pocałować. Oh tak przecież to koncert Rudimental na śmierć zapomniałam, że takie rzeczy czy inne dzieją się na ich koncertach. Zawsze marzyłam, żeby to właśnie na mnie padło białe światło, ale tego wieczoru byłam zmieszana, poza tym nie z Jakiem, nie, nie, nie teraz. Lustrowałam, na kim reflektor się zatrzyma, gdy nagle zbliżał się do nas, a ja błagałam Boga w myślach "tylko nie ja". 
Na szczęście zatrzymał się na parze dwa rzędy przed nami na co odetchnęłam z ulgą, a oni pocałowali się co było bardzo słodkie.
-Ale by było gdyby zatrzymał się na nas. -zaśmiał się Jake jakby czytał mi w myślach, po czym dołączyłam do niego.
-Tak to by było zabawne. -ale zaczęłam trochę żałować, że to nie na nas padło światło. Dobra Faith wybij to sobie z głowy. Zaczęłam ruszać głową tak jakby ten pomysł był na mojej głowie i już prawie spadał.
Byliśmy już w drodze powrotnej do domu, a w między czasie przypominaliśmy o najlepszych momentach koncertu. Było ich bardzo dużo i wydawało mi się, że opowiedzieliśmy już cały koncert, gdy nagle o czymś sobie przypomniałam. Karteczka z numerem. No przecież! Wyjęłam ją natychmiast ze spodni i bojąc się, że ją zgubię zapisałam numer do telefonu podpisując  "Harry (koncert)", gdyż nie znałam jego nazwiska, a miałam już paru Harry'ch w kontaktach. Nie wiem jeszcze czy do niego zadzwonię, znając moją dobroć pewnie tak. Jednak nie chciałam wplątywać się w to towarzystwo.
-Wysiadasz księżniczko? -odezwał się Troy, gdy byliśmy już pod moim domem. Wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać i dopytywać o czym się tak zamyśliłam, jednak jedynie pokiwałam głową i podziękowałam za koncert i podwózkę po czym wysiadłam z pojazdu.
Zaraz po otworzeniu drzwi mama wyskoczyła zza nich.
-Jak było na koncercie kochana, mam nadzieję, że ci się podobało. -zawołała z entuzjazmem. No przecież! W końcu to mama, kochana, ciekawa mojego otoczenia i bardzo troskliwa.
-To było spełnienie marzeń, dziękuję, że się dołożyłaś! Najlepsza mama świata! Kocham cię. -powiedziałam prawie szeptem i uściskałam ją. Szybko wbiegłam do pokoju i wprost wskoczyłam do łóżka, bo moje nogi powoli nie wytrzymywały przez moje podskoki na koncercie. 
-Hej piękna jak masz na imię? -rzekł nieznajomy przystojniak.
-Faith, a ty za pewne Angel, bo spadłeś mi prosto z nieba.
-Zabawne, ale nie. Jestem Harry. -odrzekł po czym pocałował mnie w policzek. Moje policzki stały się natychmiastowo wiśniowe, a mi zaczęło robić się bardzo duszno. To pewnie przez jego gorące ciało.
Usłyszałam dźwięk budzika i wstałam na równe nogi. Gdy zobaczyłam godzinę była 8:49 a ja za 10 minut zaczynałam pracę. Świetnie! Budzik nie zadzwonił na czas. Muszę w między czasie kupić nowy, a ten wyrzucić z hukiem przez okno. Wbiegłam do łazienki i gdy uznałam, że nie muszę brać prysznica szybko umyłam zęby, rozczesałam włosy i pomalowałam się co zajęło mi dosłownie trzy minuty. Zbiegłam na dół, a mamy już nie było. Zrobiłam sobie kakao i ubrałam się. Sprawdziłam rozkład autobusów i zauważyłam, że ostatni możliwy autobus, który dojeżdża do mojej pracy odjeżdża za pięć minut. Wybiegłam z domu i ledwo co zdążyłam. 
-Dzień dobry. -uśmiechnęłam się i kupiłam sobie bilet normalny.
Gdy dodarłam do pracy szybko przeszłam na zaplecze i przebrałam się w strój służbowy, ale nagle drzwi zaczęły się otwierać, a nie miałam na sobie bluzki. "Kurwa" pomyślałam.

Czytasz = komentujesz ;D
Tak więc mamy za sobą 2 rozdział i mam nadzieję, że wam się podobał. Dziękuję również osobom, które komentują, bo to naprawdę mnie zmotywowało i napisałam ten rozdział dzisiaj. Jeśli ktoś chciałby być informowany o nowych rozdziałach podajcie mi wasze twittery (tu mój : @helka99) i jeszcze prośba : powiedzcie o tym blogu swoim znajomym jeśli wam się spodobał :)

2 komentarze: